„Jesteśmy
sąsiadami, którzy mają inicjatywę i potrzebę dokonywania zmian
oraz działania na rzecz integrowania społeczności lokalnej. Jako
sąsiedzi-animatorzy odczuwamy potrzebę dokonywania zmian oraz dostrzegamy
„deficyt” współpracy i słabo rozwinięte więzi sąsiedzkie.”
Powyższy wstęp to cytat pochodzący
ze strony organizacji, która ponad wszystko stawia odbudowanie sąsiedzkiej
bliskości i ponowną naukę dostrzegania ludzi, którzy są najbliżej nas. Ludzi,
których codziennie spotykamy, a najczęściej wymieniamy tylko szybkie
przywitanie i
pędzimy dalej. Tą organizacją jest Q-Ruch Sąsiedzki. Czym jest? Jak powstał? Jakie
są dalsze perspektywy działań sąsiedzkich. Odpowiedzi na te pytania w poniższym
wywiadzie z przedstawicielką ruchu – Agatą Konarzewską.
Jak narodził się Q-Ruch? Czy potrzeba zmiany była
na tyle silna, że nie dało się już dłużej czekać z założonymi rękami? Czy może
pomysł powstał pod wpływem jakiegoś impulsu?
Agata Konarzewska: Q-Ruch Sąsiedzki powstał w 2009 roku, w ramach pierwszego cyklu warsztatów
Akademii Inicjatyw Sąsiedzkich, w którym udział wzięli warszawscy liderzy
lokalni i osoby zainteresowane aktywnością lokalną. Powstał wtedy swoisty
manifest Q-Ruchu, którego celem było przełamanie anonimowości i znieczulicy,
która powszechnie panuje w sąsiedztwach (całość dostępna w publikacji
"Aktywni mieszkańcy czyli inicjatywy sąsiedzkie w praktyce": http://www.inicjatywysasiedzkie.pl/dzialania/images/stories/cal_aktywni_mieszkancy_www.pdf). Sam pomysł na takie działania sąsiedzkie zainicjowany
został przez Stowarzyszenie Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL, które
już wtedy od kilku lat działało na rzecz wprowadzania zmian społecznych w
lokalnych społecznościach poprzez metodę animacji społecznej. Ta metoda pobudzania
społecznej energii, pracy środowiskowej na zasobach i potencjałach społeczności
w różnorodnych instytucjach publicznych (ośrodkach pomocy społecznej,
bibliotekach, wśród liderów społecznych i urzędników) polega na aktywizowaniu i
budowaniu siły tej społeczności, dzięki której może ona skuteczniej samodzielnie
rozwiązywać własne problemy. W ten sam sposób pracować można ze społecznościami
sąsiedzkimi i rozwiązywać problemy braku integracji sąsiadów, której
codziennymi przejawami są: deficyt kontaktów sąsiedzkich, zaniedbywanie
wspólnej przestrzeni, kłótnie. W dalszej perspektywie przekłada się to na wiele
poważnych kwestii, takich jak np. zdolność danej wspólnoty sąsiedzkiej do
podejmowania decyzji i wspierania siebie nawzajem.
Kto tworzy Q-Ruch?
Agata Konarzewska: Q-Ruch Sąsiedzki jest inicjatywą nieformalną. Należeć może do niej każdy,
kto podziela przyświecające nam wartości: wrażliwość i szacunek dla innych
ludzi oraz chęć aktywnego budowania dobrego sąsiedztw. Są z nami mieszkańcy,
liderzy lokalni, przedstawiciele grup nieformalnych i organizacji
pozarządowych, lokalnych instytucji takich jak domy kultury, biblioteki,
ośrodki pomocy społecznej, itd. Stowarzyszenie CAL stara się systemowo wspierać
ich wszystkich poprzez edukację oraz wspieranie inicjowanych przez nich
projektów sąsiedzkich.
Jak zmotywować ludzi do działania? Jak stworzyć
Q-Ruch w swoim mieście?
Agata Konarzewska: Najważniejsze, aby ludzie sami poczuli potrzebę stworzenia takiego ruchu,
podjęcia działania, zmian w swoim najbliższym otoczeniu. Czasami takim impulsem
są wydarzenia na własnym podwórku, które przeradzają się później w projekty
obejmujące całą dzielnicę czy miasto. Q-Ruch Sąsiedzki pracuje poprzez sieć
animatorów lokalnych, których zadaniem jest oddolne pobudzanie sąsiadów do
działania, wspólne wypracowywanie celów, odkrywanie własnych kompetencji i
potencjałów. Takiego ruchu nie da się stworzyć odgórnie, nie może to być pomysł
jednej osoby narzucony innym. Myślę, że warto dowiedzieć się, czy w mieście, w
którym żyjemy, funkcjonują tacy animatorzy (chociaż może sami siebie tak nie
nazywają) lub inne osoby, które są aktywnymi obywatelami działającymi w swoich
społecznościach i spróbować wspólnie zawiązać koalicję.
Czy państwo pomaga tego rodzaju inicjatywom?
Agata Konarzewska: Na pewno ich liderom pomaga
poczucie, że te inicjatywy są szerszym zjawiskiem, że są inni ludzie, którzy to
robią. To bardzo ważne, aby się wspierać, wymieniać doświadczeniami,
inspirować. Oczywiście państwo powinno stwarzać dobrą atmosferę i warunki.
Wśród przeszkód najważniejszą barierą jest chyba to, że wiele osób ma podejście
roszczeniowe, chce zmian, ale oczekuje, że "ktoś za nich wszystko
zrobi". Niestety, takie myślenie pokutuje też nierzadko wśród urzędników
lokalnych, którzy powinni wspierać inicjatywy mieszkańców, a tymczasem widzą w
nich konkurencję, nie rozumieją jak ważne jest budowanie społeczeństwa
obywatelskiego poprzez ruchy oddolne. To jest kwestia zmiany mentalności,
pokazywania, że można i warto brać sprawy w swoje ręce.
Jaka – według Pani – jest przyszłość inicjatyw tego typu? Czy można zaobserwować pewne trendy,
zachowania pozwalające przewidzieć najbliższą przyszłość?
Agata Konarzewska: Na pewno pojawia się coraz więcej
form wsparcia inicjatyw mieszkańców np. budżety obywatelskie, inicjatywa
lokalna. Jest coraz więcej konkursów grantowych wspierających działania grup
nieformalnych. To pobudza do działania, zachęca do podejmowania aktywności.
Zauważyć można swoistą modę na lokalność: lokalna żywność, lokalne kawiarnie,
itd. W Warszawie urzędnicy dostrzegają ten potencjał, tworząc strategiczne
dokumenty uwzględniające rozwój wspólnot lokalnych. Według mnie to wszystko
jest dobrym sygnałem, że w przyszłości tego typu inicjatywy będą coraz
powszechniejsze i będą mieć dobre warunki do rozwoju.
WYWIAD
10.05.2016