Eugenia Wasylczenko, autorka skrzynki dla bezdomnych stojącej na placu Dąbrowskiego w Warszawie, dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat pomocy mieszkającym na ulicy: „w rozmowach z bezdomnymi wychodziło mocno to, że było mnóstwo dobrych projektów, które po przechwyceniu przez instytucje kończyły marnie i przestawały mieć cokolwiek wspólnego z pomaganiem tym, co trzeba”. Dlatego skrzynka stoi od początku lipca na razie tylko w Warszawie, a czuwa nad nią sama Eugenia.
Pomysłodawczyni jest studentką Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, a skrzynkę na placu postawiła w ramach dyplomu dotyczącego pomocy bezdomnym. Praca ta powstała w pracowni profesora K. Wodiczko. Pojemnik podzielony jest na kilka mniejszych, na których bezdomni zapisują to, co potrzebne jest im do życia. Następnie ludzie wrzucają niezbędne rzeczy do skrzynki, którą otwiera autor próśb o pomoc.
Eugenia opowiada, że projekt powstał z kumulującej się bezsilności, którą odczuwała chodząc po ulicach Warszawy. Pomysł na akcję rodził się długo i przybierał różne kształty. Ale najważniejszą jego częścią było to, żeby bezdomni nie poczuli się odseparowaną, wskazaną palcem grupą. Dlatego skrzynka stanęła w centrum, na placu, stając się jego integralną częścią. Eugenia wspomina, że widząc to wszystko, co dzieje się na ulicach Warszawy, chciała rozpocząć oddolną inicjatywę, która byłaby przyjazna i dawała możliwość bezpośredniej pomocy ludziom w ciężkiej sytuacji życiowej. Takie możliwości dawała skrzynka podzielona na mniejsze.
Pojemnik stojący na placu ma dwanaście segmentów. Z każdego korzysta jedna osoba, która zostawia na widoku kartkę z krótkim opisem. Zapisuje na niej, jakie ma materialne potrzeby, a przechodnie wrzucają przedmiot przez otwór. Potem potrzebujący, który ma klucz do swojej mniejszej skrzynki, odbiera ofiarowane mu rzeczy. Po czym zostawia kolejną kartkę z wypisanymi na niej prośbami. Eugenia nagrywa opowieści tych ludzi o ich problemach z podstawowymi życiowymi kwestiami, o tym, jak muszą o nie codziennie ciężko zabiegać, i że brak im praktycznie wszystkiego.
Problemy bezdomnych są duże, ale też konkretne dzięki prośbom wypisanym na kartkach przez samych potrzebujących. Ten, kto pomaga, ma również pewność, że ofiarowana przez niego rzecz znajdzie się w skrzynce u bezdomnego, który o nią prosił. Mogą to być na przykład prośby o opatrunki i leki, jak można przeczytać na jednej z kartek, które dużym pismem wypisał pan Zenek: „Dzień dobry!. Mam na imię Zenek, mam 54 lata, na-ulicy-jestem, czyli „bezdomności” 14 lat. Cóż życzę na życzliwość bo tego w Polsce jest coraz mniej lub jest to rzadkością dziękuję za każdy miły gest. Opatrunki, plaster (zwykły) szerokoopatrunkowy, jodyna, rywanol, tabletki przeciwbólowe”.
TO DZIAŁA
08.08.2014