Woonerf, czyli sposób na przywracanie przestrzeni miejskiej lokalnym społecznościom.

Slider_big_woonerf
TO DZIAŁA
24.04.2018
Przyzwyczailiśmy się, że standardową scenerią codziennego życia w miastach są asfaltowe jezdnie i chodniki po bokach. Duże szczęście dla mieszkańców, jeśli nie są one stale zatłoczone przez samochody i tłumy ludzi. Jednak nawet gdy ruch nie jest zbyt duży, to walory estetyczne optymizmem nie napawają. I właśnie dlatego powstała koncepcja woonerf czyli tzw. living streets. Na czym to polega? Czytajcie dalej, aby się przekonać :)  

Nazwa woonerf, pochodzi z języka niderlandzkiego i oznacza „ulicę do mieszkania” Często używa się zamiennika w postaci „living street”, a w Polsce od niedawna zaczęła również funkcjonować nazwa „podwórzec miejski”. Niezależnie jednak od tłumaczenia i nazewnictwa, zamysł jest prosty i bardzo praktyczny – chodzi o to, aby miejskie ulice służyły nie tylko samochodom, ale również pieszym, rowerzystom, dzieciom czy rodzicom z wózkami. Brzmi trochę niebezpiecznie i nierealnie, prawda? Wszyscy razem na ulicy - to przecież prosty przepis na katastrofę. Jednak przyglądając się szczegółom tej koncepcji, zaczyna to wszystko mieć sens.  

Po pierwsze, koncepcję „woonerfu” realizuje się w przestrzeniach miejskich, w których nie ma dużego ruchu samochodowego – czy to w wyniku naturalnego procesu, czy też zmian w organizacji ruchu całego fragmentu miasta. Nie chodzi więc o to, aby utrudnić kierowcom ich, już i tak ciężki, miejski żywot. Celem jest to, aby przestrzenie, które dotąd były niedostępne dla mieszkańców przywrócić im na nowo do użytkowania. Sprawić, aby na mało uczęszczanej dotąd jezdni, znalazło się miejsce spotkań mieszkańców, plac zabaw dla dzieci czy przestrzeń na zieleń. Chodzi również o odwrócenie hierarchii ważności – na żywej ulicy to kierowca samochodu ma uważać na innych użytkowników drogi, bo to oni mają pierwszeństwo jej użytkowania.  

Jeśli chodzi o szczegóły techniczne, to podstawą tworzenia living street jest zlikwidowanie krawężników i sztywnego podziału na jezdnię i chodniki. Przestrzeń powinna był płaska, aby jej użytkownicy nie napotykali niepotrzebnych przeszkód. No chyba, że jest to przeszkoda w postaci drzewa, czy klombu krzewów, które zbogacają krajobraz okolicy. Samochodom z kolei, wyznacza się w tej przestrzeni specjalną trasę, po której mogą one jeździć. Jednak w przeciwieństwie do tradycyjnej ulicy, jest to przestrzeń dzielona z innymi użytkownikami – pieszymi, czy rowerzystami. Jak w takim razie zadbać o bezpieczeństwo? No i tu właśnie dochodzimy do drugiego ważnego założenia, które sprawia, że żywe ulice nie są tak szalonym pomysłem, jak mogłoby się na początku wydawać. Trasa wyznaczona dla kierowców powinna kluczyć pomiędzy innymi elementami przestrzeni ulicy, tak aby niemożliwe było rozwinięcie niebezpiecznej prędkości. Bardzo często w takich miejscach wprowadza się ograniczenie prędkości do 20 km/h. Chodzi jednak o to, aby nie wymuszać na kierowcach bezpieczeństwa zakazami, ale rzeczywistymi warunkami.  

Podsumowując – dzięki idei woonerf, zamiast wyasfaltowanej, smutnej ulicy, mieszkańcy zyskują wspólną przestrzeń, która łączy różne i funkcje i którą mogą zagospodarować jak chcą. W Holandii, koncepcja jest z powodzeniem realizowana od lat 70-tych XX wieku. Według danych sprzed kilku lat, już ponad milion Holendrów mieszka przy woonerfach. W Polsce, pierwsza taka przestrzeń powstała w 2014 roku Łodzi na ul.  6 sierpnia. Co ciekawe, pomysł ten, został zrealizowany ze środków budżetu obywatelskiego, podobnie jak kolejne polskie żywe ulice. Coś czujemy, że u wielu z Was już zakiełkował pomysł na zmiany w swojej okolicy
J Zajrzyjcie jeszcze do naszego artykułu: „Jak wykorzystać Budżety Obywatelskie w działaniach społecznych” (linkowanie: http://bit.ly/2Bma26O) i do dzieła!