Mieszkać we wspólnocie, czyli o idei cohousingu

Slider_big_zrzut_ekranu_2016-02-03_o_09.25.30
MERYTORYCZNY SPOŁECZNIK
03.02.2016
 Stworzyli projekt mieszkaniowy zupełnie inny niż wszystkie – nowoczesną społeczność mieszkającą wspólnie. Pomysł znalazł uznanie także w Stanach Zjednoczonych. To tam dwoje architektów – Kathryn McCamant i Charles Durrett - ukuło termin „vcohousing”. Są oni również autorami pierwszego amerykańskiego przedsięwzięcia architektonicznego, tworzonego zgodnie z tą ideą.

Czyli jak właściwie?

Cohousing to sposób budowania osiedla lub budynku, którego celem jest stworzenie przyjaznego i bezpiecznego sąsiedztwa. O tym, jak będzie wyglądać nowopowstająca przestrzeń, decydują przyszli mieszkańcy w porozumieniu z architektem i prawnikiem, a nawet socjologiem. Podczas realizacji inwestycji oprócz indywidualnych jednostek mieszkalnych (mieszkań lub domów) przewiduje się również obszar wspólny. Na osiedle typu cohousing  składają się osobne mieszkania, które połączone są z domem lub po prostu miejscem dostępnym dla wszystkich sąsiadów. W tej strefie wspólnotowej znajduje się najczęściej ogólnodostępna kuchnia, jadalnia, przestrzeń dla dzieci lub pomieszczenia spełniające inne funkcje, jak pralnia, suszarnia, warsztat do majsterkowania. Przestrzeń wspólna konstruowana jest przez mieszkańców w zależności od ich potrzeb. Wspólny może być też plac zabaw, ogród lub boisko. Cohousing od innych form w mieszkalnictwie odróżnia się sposobem zarządzania. Mieszkańcy sami decydują o wszystkich kwestiach. Nie funkcjonuje żadne gremium czy jednostka powołana do kierowania osiedlem lub budynkiem.

To rozwiązanie kryje za sobą również głębszą ideę. Część współdzielona sprzyja rozwijaniu relacji międzyludzkich, budowaniu społeczności opartej na zaufaniu i wzajemnym wspieraniu się. Sąsiedzi pomagają sobie w różnych obszarach życia codziennego, dzielą się pracami porządkowymi. Dzieci mają towarzystwo swoich rówieśników i bezpieczną przestrzeń do zabawy. W Danii lub Stanach Zjednoczonych zdarza się, że mieszkańcy razem gotują lub ustalają dyżury kulinarne – każdego dnia jedna rodzina przyrządza obiad dla wszystkich. Sprzyja to oszczędności czasu i pieniędzy (gotuje się rzadziej i jeżeli gotuje się dla większej liczby osób, to pojedynczy posiłek jest tańszy).

Co najważniejsze – w cohousingu nie chodzi o to, aby mieszkańców łączyła jedna ideologia czy realizacja określonego stylu życia. Jest to propozycja, która gwarantuje niezależność i intymność, a z drugiej strony zapewnia większe poczucie więzi sąsiedzkich i bezpieczeństwa zarówno dla rodzin z dziećmi, jak i dla ludzi starszych.

 W Polsce cohousing nie jest jeszcze popularny, ale spotkać możemy wspólnoty organizujące się wokół określonych celów lub wartości. Mamy ekowioski, w których mieszkańcy żyją w zgodzie ze środowiskiem. Funkcjonują też colivingi, czyli domy zamieszkiwane przez osoby, których łączą te same zainteresowania, religia lub ten sam ruch społeczny. Cohousing z kolei opiera się właściwie na różnorodności i wzajemnym uzupełnianiu się. Ten sposób wspólnego mieszkania nie jest oczywiście wolny od kompromisów i zasad. Na pewno jednak sprzyja prospołecznej postawie i budowaniu większej odpowiedzialności za własną przestrzeń.