Relaks niejedno ma imię. Dla
niektórych będzie to spędzenie czasu ze znajomymi, dla innych samotny wieczór z
książką. Jeszcze inni wybiorą się do kawiarni, by – co oczywiste – napić się
kawy i poprzebywać w otoczeniu kotów, co zaskakuje już bardziej. Ale ma bardzo
dużo sensu.
Pierwsze
kawiarnie, w których można było obcować ze zwierzętami, powstały w Japonii i na
Tajwanie kilka lat temu. Powód, który ten pomysł uczynił rzeczywistym, był dość
prozaiczny. Otóż zapracowani Japończycy często nie mogą pozwolić sobie na
posiadanie własnego zwierzęcia domowego. Pośpiech i wieczny brak czasu – proza
życia, której trudno zaprzeczyć. Ale którą można nieco upiększyć, uczynić ją
milszą. Ta idea przyświecała pierwszym lokalom, w których poza kawą i ciastem,
można było zawsze spotkać Karmelka, Psotę czy Kicię.
Pomysł na
Kociarnię twórczo interpretuje pierwotną koncepcję. I jest szalenie prosty:
uzupełnić personel kawiarni o kociaki, takie, które w Kociarni znalazły swój
drugi dom. Innymi słowy: są to zwierzaki po przejściach, dotychczas
zamieszkujące schronisko. Teraz zaś znajdują się w przyjaznym otoczeniu, pełnym
ciepła i przestrzeni. Ale nie tylko. Kociarnia to także szansa dla wszystkich
tych, którzy chcieliby mieć swojego pupila. Kawiarnia umożliwia bowiem adopcję
kotów. Wówczas szeregi kociej ekipy zasilą kolejne zwierzaki ze schroniska,
które w ten sposób otrzymają nowy dom. Trudno wyobrazić sobie bardziej kocie
miejsce, prawda?
Za
Kociarnią stoi konkretna osoba. Ewa Jemioło, w której życiu – jak sama pisze w
opisie zbiórki na serwisie polakpotrafi.pl – koty są obecne, odkąd pamięta. Są
częścią jej życia. To zamiłowanie postanowiła dzielić z innymi. Tym mocniej, im
częściej czuła, że współczesny tryb życia nie pozwala jej, i innym miłośnikom
kotów, na posiadanie puchatego ulubieńca. I znów, jak w Japonii, remedium na
brak czasu, pośpiech, właściciela wynajmowanego mieszkania, który nie pozwala
na posiadanie zwierząt, okazuje się być kocia kawiarnia. Miejsce, w którym „na
stałe będą mieszkać koty i to w ich towarzystwie będzie można wypić kawę,
herbatę czy przekąsić coś słodkiego. Miejsce, gdzie można poczytać książkę,
gazetę lub po prostu pobyć z kotem” – opisuje swój pomysł Ewa Jemioło na
stronie zbiórki.
Zbiórki,
która zakończyła się sukcesem. Aż 1403 osoby postanowiły wesprzeć ideę
powołania do życia pierwszej w Polsce kociej kawiarni, która dzięki ich pomocy
pojawiła się na mapie Krakowa w 2015 roku. I od tego czasu zyskała grono
wiernych wielbicieli, nie tylko wśród miłośników kotów. Przekroczenie 100% potrzebnych
funduszy świadczyło o tym, że Polacy ze sporymi nadziejami zerkają w kierunku
nietypowej kawiarni. Na szczęście Kociarnia znakomicie radzi sobie od samego
początku. W kawiarni dom ma też fundacja, która dba o niechciane, porzucane
zwierzaki i szuka dla nich domów adopcyjnych. Poza tym Kocia Akademia, bo tak
nazywa się ów fundacja, zajmuje się szerzeniem wiedzy o kotach, zbiórkami karmy
dla schronisk i domów tymczasowych.
Nie
jest to pierwsza tego typu kawiarnia, którą udało się ufundować w ten sposób –
te szlaki przetarła londyńska Cat Cafe, która cieszy się ogromną popularnością.
Mimo że można by bagatelizować, że Internet kocha kocie memy, i to właśnie jest
przyczyną sukcesu zarówno londyńskiej, jak i krakowskiej kawiarni, nie warto
tego robić – sukces jaki odnoszą oba te miejsca mówi sam za siebie. To także
dowód na to, jak bardzo ludzie potrzebują kontaktu ze zwierzętami. Ich
bliskości i szczerej miłości.
TO DZIAŁA
13.01.2017